NIVEA BABY
Hipoalergiczne NIVEA Baby otrzymałam z klubu NIVEA po wykazaniu chęci do przetestowania tego kosmetyku :)
A zatem?
Nie wiem czy warto opisywać skład mleczka, czy to w ogóle kogoś interesuje...? Mnie nie ponieważ wystarczył mi fakt, że kosmetyk jest "nivejowski". Uwielbiam ich kosmetyki. Szampony, odżywki, "podpachowce" w sprayu, w kulce, kremy do buzi, mydła czy żele pod prysznic - wszystko mam! Ale do rzeczy... Opiszę relację jaka połączyła TO mleczko z moimi Dziewczynkami i ze mną - tak ze mną też :)
Od lat zmagałam się z problemem suchej skóry. Starsza Córa (4 lata), mimo iż podobna do swojego Taty, kiepską skórę odziedziczyła po mnie ale.. żeby zrównoważyć tę wadę zdradzę, że ma po mamie coś dobrego, mianowicie po mnie odziedziczyła zajebistość (w sumie obydwie Córy obdarowałam tą piękną cechą) ;) Wrócę jednak do wady Pierworodnej. Od czasu do czasu, zwykle w okresie zimowym, Młodej wypadały na skórze suche plamki (coś w stylu liszaja). Smarowałam, natłuszczałam i w sumie każdy balsam czy krem sobie radził ale EMOLIENT NIVEA poradził sobie z "plamiszczami" najszybciej i bezpowrotnie (nie na stałe, na dany okres zimowy - rzecz jasna). U drugiej Latorośli (rok! skończyła w marcu) smarowałam ciałko dla samego smarowania, bardziej profilaktycznie.
Mleczko na Córce zdało egzamin a "skoro pomógł Jej to może i ja bym sobie ociupkę skubnęła i sprawdziła?" pomyślałam...
Jak pomyślałam tak zrobiłam! Najpierw spojrzałam na niepozorną buteleńkę (200ml) i pomyślałam "wybabram wszystko na jedną nogę!" ale tak się nie stało. Mleczko okazało się bardzo wydajne. Wystarczyło mi na ok trzech tygodni codziennego smarowania nóg (łydki i uda a nawet o poślady nieraz zahaczyłam). A więc niepozorne 200ml ukoiło skórę dwóch potrzebujących - Córy i moją. Sucha skóra odżyła po trzecim dniu ale wiecie już, że stosowałam dłużej więc odżyła 7 razy ;) Dzięki nawilżeniu skóra stała się jaśniejsza, napięta i gęstsza (piszę gęstsza, żeby nie użyć słowa jędrniejsza, w końcu to nie kosmetyk ujędrniający). To chyba tyle...
Napiszę teraz coś o Mleczku...
Zapach delikatny, bardzo go lubię ale o tym już wiecie. Konsystencja taka niezbyt gęsta, po prostu fajna! Aplikacja bezproblemowa. Kosmetyk nie jest tłusty i mega szybko się wchłania to ważne bo mało kto, raczej nikt nie lubi wysmarować się, czekać, czuć nieprzyjemny chłód i gęsią skórę zanim ustrojstwo się wchłonie. Nie cierpię mieć po balsamowaniu tłustych rąk, które umyje jedynie płyn do naczyń... No nie cierpię!
Z emolientem NIVEA BABY tego unikam ;)
REASUMUJĄC!Nie wiem czy warto opisywać skład mleczka, czy to w ogóle kogoś interesuje...? Mnie nie ponieważ wystarczył mi fakt, że kosmetyk jest "nivejowski". Uwielbiam ich kosmetyki. Szampony, odżywki, "podpachowce" w sprayu, w kulce, kremy do buzi, mydła czy żele pod prysznic - wszystko mam! Ale do rzeczy... Opiszę relację jaka połączyła TO mleczko z moimi Dziewczynkami i ze mną - tak ze mną też :)
Od lat zmagałam się z problemem suchej skóry. Starsza Córa (4 lata), mimo iż podobna do swojego Taty, kiepską skórę odziedziczyła po mnie ale.. żeby zrównoważyć tę wadę zdradzę, że ma po mamie coś dobrego, mianowicie po mnie odziedziczyła zajebistość (w sumie obydwie Córy obdarowałam tą piękną cechą) ;) Wrócę jednak do wady Pierworodnej. Od czasu do czasu, zwykle w okresie zimowym, Młodej wypadały na skórze suche plamki (coś w stylu liszaja). Smarowałam, natłuszczałam i w sumie każdy balsam czy krem sobie radził ale EMOLIENT NIVEA poradził sobie z "plamiszczami" najszybciej i bezpowrotnie (nie na stałe, na dany okres zimowy - rzecz jasna). U drugiej Latorośli (rok! skończyła w marcu) smarowałam ciałko dla samego smarowania, bardziej profilaktycznie.
Mleczko na Córce zdało egzamin a "skoro pomógł Jej to może i ja bym sobie ociupkę skubnęła i sprawdziła?" pomyślałam...
Jak pomyślałam tak zrobiłam! Najpierw spojrzałam na niepozorną buteleńkę (200ml) i pomyślałam "wybabram wszystko na jedną nogę!" ale tak się nie stało. Mleczko okazało się bardzo wydajne. Wystarczyło mi na ok trzech tygodni codziennego smarowania nóg (łydki i uda a nawet o poślady nieraz zahaczyłam). A więc niepozorne 200ml ukoiło skórę dwóch potrzebujących - Córy i moją. Sucha skóra odżyła po trzecim dniu ale wiecie już, że stosowałam dłużej więc odżyła 7 razy ;) Dzięki nawilżeniu skóra stała się jaśniejsza, napięta i gęstsza (piszę gęstsza, żeby nie użyć słowa jędrniejsza, w końcu to nie kosmetyk ujędrniający). To chyba tyle...
Napiszę teraz coś o Mleczku...
Zapach delikatny, bardzo go lubię ale o tym już wiecie. Konsystencja taka niezbyt gęsta, po prostu fajna! Aplikacja bezproblemowa. Kosmetyk nie jest tłusty i mega szybko się wchłania to ważne bo mało kto, raczej nikt nie lubi wysmarować się, czekać, czuć nieprzyjemny chłód i gęsią skórę zanim ustrojstwo się wchłonie. Nie cierpię mieć po balsamowaniu tłustych rąk, które umyje jedynie płyn do naczyń... No nie cierpię!
Z emolientem NIVEA BABY tego unikam ;)
Serdecznie polecam każdej mamie, która szuka kosmetyku nawilżającego dla swojego dziecka bez względu na to czy chce "tylko" jego skórę nawilżyć czy dlatego bo jej dziecię ma ze skórą jakiś problem. Jako mama gorąco polecam!
Pozdrawiam, Kropa ;)
P.S
Chciałam dodać zdjęcie mleczka by pokazać jego konsystencję i kolor ale niestety! Jakiego ujęcia bym nie zrobiła, w ogóle nie wyglądało to jak kosmetyk! ;)
My też testowaliśmy mleczko nawilżające od klubu nivea
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas ----> http://swiatmalychoczu.blogspot.com